:: MISH :: Uniwersytet Śląski ::

szuszu

Własciwie pytanie zadalam juz w temacie, jestem świeżo po obejrzeniu tego, nie waham sie użyć słowa dzieła, i .... myśli wcale nie układaja mi sie w jakąs spójną całość. a może o to właśnie chodzi? żeby nie podchodzić do sprawy racjonalistycznie, może trzeba sensualistycznie? w końcu mowa o uczuciach...
pomijając wszystko inne, bardzo ciekawy jest stosunek rodziców Jacka do niego samego i ta wyraźnie rysująca sie różnica między ojcem i matką...
albo bieda, Stany kojarzą się li i jedynie z amerykańskim snem o sukcesie a w rzeczywistości (czy to prawidziwa rzeczywistość?) wygląda to jednak inaczej...
no i góry, nasze Tatry to pagóreczki niegroźne Smile

Golem Pozdrav!
aach, napiszci coś, może mi sie w gółowie rozjaśni

kru

właśnie mi sie skojarzyło, w Brokeback jest tak samo jak w Crash (Mieście Gniewu) - nikt nie jest winny zaistniałej sytuacji, a cierpią wszyscy. biedni ci Amerykanie, biedni inni, których też zakleszcza społeczeństwo.

szuszu

jendym słowem biedni my wszyscy, pełen defetyzm
po co w taki razie studiować chociażby nauki społeczne?
po co nam socjologia, skoro i tak nieuzbrojonym okiem widać, że myśliciele nie wydumali koncepcji, ktrórą można by zreazliować aby w końcu ludzkość osiagnęła upragnioną (czyżby?) homeostazę (podziękowania dla W.Onga;) ) i wieczysty spokój...uczymy sie manipulować innymi albo w najlepszym wypadku nie dać sie zmanipulować... chyba że te myśli to jeszcze taki posesyjny smętek, który gdzieś tam tkwi w duszy utrudzonego studenta Wink

od społeczeństwa, kulrury nie uciekniemy, nie zmienimy, to nie rozwiająca sie w oka-mgnienu technika, wiec co pozostaje?
i co to ma wszystko wspólnego z kowbojami Very Happy

kru

szuszu

tak poszatkować moj strumień świadomości, o Ty kru niedobra Smile

ja chyba nie powinnam sie tu udzielać jakies wywrotowe myśli mi po głowie biegają w ciężkich anarchistycznych buciorach dla mnie studiowanie wcale nie jest oswajaniem sie z homo sapiens sapiens, tylko z poglądami garstki wymądrzałków, która może coś powiedzieć o nich samych ale czy o całym społeczeństwie, wątpie

nie wiem co pozostaje, nie wiem jak ludzie sie powinni zachowywać...
wracając do kowbojów, świetny przykład : marzenie Jacka o wspólnym życiu gdzieś na jakimś pustkowiu z ukochanym nie ma racji bytu z powodu zakazu prawa, z powodu kulturowego tabu, ci którzy je złamali zostali surowo przez społeczeństwo ukarani ( czy Amrykanie tak sie lubują w samosądach?) jaki sobie z tego morałek wyciągam? ludzie mogą sie buntować, odcinać, urządzać prywatne rewolucje a tradycja i tak wygra..
tylko czy nie ma w tym jakiegoś ukrytgo sensu? może właśnie powinno być tak jak obyczaj nakazuje? trywialne założenie rodzinki, kilkoro dzieci, pracunia od rana do wieczora żeby można było jeszcze na wakacje pojechać, a w niedziele jadać w restauracjach obiadki... tylko dlaczego aż tylu ludzi się temu sprzeciwia?

jak widać zadaje tylko pytania, nic tu po nie chyba Very Happy